O konfliktach i przepychankach

Co za tym stoi? Sportowa złość, wywołana chwilową zwyżką adrenaliny czy może inne, bardziej prywatne uprzedzenia?

Wimbledon nie całkiem biały

Jak nakazuje tradycja, każdy zawodnik musi wyjść na tenisowy pojedynek w białym, wierzchnim okryciu. Jeśli tego nie zrobi może go spotkać dotkliwa kara - dyskwalifikacja. Ludzie są różni, stroje są różne, jak zatem przełamać sztywne zasady na angielskiej trawie?

Ile jest sióstr Williams?

Któż nie zna Amerykańskich tenisistek Sereny i Venus Williams. Czy są tylko dwie?

Co łączy Svetę Kuznetsovą z Andreyem Kuznetsovem?

Każdy fan sportu, a w szczególności tenisa zna zapewne utytułowaną tenisistkę rosyjską Svetlanę Kuznetsova. Czy łączy ją coś z młodym utalentowanym rosyjskim tenisistą, mistrzem juniorskiego Wimbledonu?

Nieszczery challenge

Czy system sprawdzający miejsce odbicia piłki od podłoża jest bezbłędny? Na jakiej zasadzie funkcjonuje i dlaczego jest tak kosztowny? Dlaczego powstaje wokół niego tak wiele kontrowersji?

1 marca 2013

O konfliktach i przepychankach

Nie od dzisiaj wiadomo, że w światowym sporcie najważniejsza jest rywalizacja, a skoro współzawodnictwo odgrywa tak ważną rolę, to muszą pojawić się dodatkowe "pozakortowe" spory. W tej kategorii prym wiodą panie. Niejednokrotnie jesteśmy świadkami konferencyjnych sprzeczek, docinek, mniej lub bardziej odważnych opinii wypowiadanych przez dane zawodniczki. Co za tym stoi? Sportowa złość, wywołana chwilową zwyżką adrenaliny czy może inne, bardziej prywatne uprzedzenia? Nie wiadomo. Spróbuję się jednak sprawie przyjrzeć trochę dokładniej. Może poznamy kulisy tenisowych sporów.

Czy Maria Sharapova lubi Victorię Azarenkę? Dla dość regularnie i uważnie śledzących poczynania w kobiecym tenisie, staje się jasnym, że wymienione panie nie są nastawione wobec siebie szczególnie przyjacielsko. Cofnijmy się w czasie do ubiegłorocznego turnieju na kortach ziemnych w Stuttgarcie, notabene wyjątkowo mocno obsadzonego, w którym w półfinale wzięły udział cztery, wówczas najwyżej sklasyfikowane w rankingu WTA tenisistki. Finał był emocjonujący, choć dość krótki, a batalię toczyły wspomniane wcześniej Rosjanka i Białorusinka. Raz za razem słychać było świst mocno uderzanych piłek zza końcowej linii, któremu towarzyszył charakterystyczny metaliczny dźwięk rakiety, a które kwitowane były solidnymi odgłosami wydawanymi przez obie zainteresowane, ba - bardziej niż solidnymi, niemal potężnymi. Po zakończonym kolejnym gemie, kierując się do własnych stanowisk, tenisistki soczyście pchnęły się bark za bark, w żadnym razie nie mając zamiaru ustąpić drugiej pierwszeństwa. Punkt po punkcie atmosfera stawała się coraz gorętsza, a po każdym wygranym punkcie mogliśmy usłyszeć coraz to donośniejsze CAMON! - szczególnie podkreślające gest triumfu. Po zakończonym spotkaniu, na konferencji prasowej, żadna z zawodniczek, co zapewne nie dziwi, nie wypowiedziała się o rywalce w złym tonie. To dla mnie dość intrygujące. czy sytuacja na korcie, w ferworze walki jest dla nich na tyle niekontrolowana, że gdy emocje opadną, drastycznie się uspokaja? Nie sądzę, aczkolwiek rozumiem fakt nie roztrząsania, bądź co bądź, niepotrzebnych animozji.


Kiedy słynna francuska tenisistka Amelie Mauresmo zakończyła karierę, na tenisowe salony powróciła dyskusja, o której głośno było przez ostatnie 10 lat, licząc od momentu zakończenia kariery, a która swój moment kulminacyjny miała u schyłku XX wieku. W sprawę zaangażowane były inne znane postaci światowego tenisa - Martina Hingis oraz Lindsay Davenport. Francuzka jest moim zdaniem intrygującym przykładem waleczności na korcie, za sprawą tego, że pierwszy wielkoszlemowy turniej wygrała dopiero po 13 latach profesjonalnych rozgrywek. Sama dyskusja nie była związana z tym wydarzeniem. Konflikt został zapoczątkowany po przegranym meczu półfinałowym Australian Open przez Davenport (1999 rok, wówczas Amerykanka była jedną z najlepszych tenisistek światowego touru, w rankingu WTA zajmowała pierwszą lokatę). Uległa ona właśnie Francuzce, która notabene przedarła się do turnieju głównego przez trzy rundy kwalifikacji. Po pożegnaniu się z turniejem, Lindsay wypowiedziała się o Mauresmo oraz okolicznościach porażki: 

"Podczas meczu niejednokrotnie wydawało mi się, że gram z mężczyzną, Ona odbija piłkę zadziwiająco mocno, tak się w tenisie kobiecym nie gra".

Tymi słowami mówiła Amerykanka, sugerując dodatkowo, że siła  Francuzki wynikać może nie tylko z dobrych i ciężkich treningów, ale także z przyjmowania niedozwolonych środków. Mimo wszystko słowa Davenport nie były wypowiadane w kontekście warunków fizycznych Mauresmo, której nie ustępowały pod tym względem choćby siostry Williams czy Mary Pierce, a zahaczały także o seksualność młodej zawodniczki, którą część osób zapamiętało, bo publicznie przyznała, że kocha inne kobiety. Przed finałowym spotkaniem ostre słowa padły także z ust Hingis:

"Mauresmo pojawiła się w Australii z dziewczyną, myślę, że jest w połowie mężczyzną".

Podobnych zawodniczek o odmiennej seksualności było wcześniej więcej, również takie sławy jak Martina Navratilova, czy wreszcie jedna z założycielek organizacji WTA - Billie Jean King, nie sądzę by miało to wpływ na ich predyspozycje ruchowe czy siłę, szczególnie, że wcale nie należały do tych najsilniejszych, najbardziej umięśnionych postaci kobiecego tenisa.


Powracając do czasów nam obecnych i wchodząc do granic naszego kraju, zwróćmy uwagę na polską tenisową dumę - Agnieszkę Radwańską. Jeżeli mowa o konfliktach Agnieszki z innymi zawodniczkami WTA Touru, muszę powrócić do wcześniej wspomnianych Sharapovej i Azarenki, a szczególną uwagę zwrócę na dwa wydarzenia z ubiegłego sezonu. Ponad rok wstecz, w jednym z turniejów, Białorusinka niefortunnie stanęła na korcie i poczuła dotkliwy ból w nodze, a konkretniej w kostce. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że kontynuując mecz Victoria pomiędzy wymianami chodziła bardzo wolnym tempem, wyraźnie przy tym utykając, zwracała dodatkową uwagę publiczności na swoją dolegliwość. Kiedy rozpoczynała się kolejna batalia o punkt, Azarenka błyskawicznie 'zapominała" o urazie i poruszała się po korcie z niczym nienaruszoną zwinnością i łatwością, zdobywała kolejne gemy a sytuacja w przerwach ponownie się powtarzała. Po tym spotkaniu relacje między zawodniczkami uległy bezwzględnemu pogorszeniu, a Polka na konferencji prasowej powiedziała, że straciła wobec Białorusinki szacunek, w związku z zaistniałą sytuacją.

Pojedynki Marii Sharapovej z Agnieszką Radwańską budzą sporo emocji wśród kibiców, myślę, że ma w tym swój udział sensacyjna porażka Rosjanki w trzeciej rundzie wielkoszlemowego US Open w 2007 roku, a którą za wszelką cenę stara się zrekompensować w kolejnych spotkaniach. Ta sztuka udawała się urodzonej w rosyjskim Niaganiu, a obecnie zamieszkującej Stany Zjednoczone Sharapovej. Każda seria ma jednak swój koniec, tak też było tym razem, kiedy to w finałowym spotkaniu wielkiego turnieju w Miami, Polka pokazała swoją wyższość, zdobywając swój kolejny, chyba najważniejszy tytuł w karierze. Sharapova szczególnie nie lubi stylu gry Radwańskiej, która to niejednokrotnie podbija 5-6 bardzo dobrze plasowanych, mocnych uderzeń, aż w końcu rywalka popełnia błąd, nadmiernie ryzykując. Tak też było w Miami. Okazja do rewanżu pojawiła się w kończącym sezon turnieju mistrzyń w Istambule. Po jednej z niebywale emocjonujących wymian, w której Polka dokonywała cudów w obronie, Rosjanka kończąc wreszcie punkt, krzyczała pełnym głosem na drugą stronę siatki: "Run! Run!" co znaczy "Biegaj! Biegaj!", chcąc szczególnie uświadomić Radwańskiej swoją wyższość i siłę jej własnego, agresywnego stylu gry. Po meczu tłumaczyła, że nie do końca kontrolowała emocje, które towarzyszyły jej podczas gry.

Tenisowe sprzeczki, mniej lub bardziej ostre, nadają rozgrywką pewnych dodatkowych emocji - zarówno tych złych jak i tych dobrych. Trudno ocenić czy zawodniczki za tego typu zachowanie powinny otrzymywać jakąś karę. Sądzę, że pomimo wszystko nie. Takie zachowanie często podkreśla napięcie, jakie towarzyszy rozgrywanym meczom na światowych arenach, ma swoje wady i zalety, jednak ocenę takich zajść pozostawiam w gestii każdego z Was.

22 lutego 2013

Wimbledon nie całkiem biały

Niewątpliwie w historii turniejów tenisowych, jednym z najważniejszych wydarzeń, o ile nie najważniejszym, jest Wimbledon. Tak było, jest i zapewne będzie jeszcze przez długie lata. Króciutko przystrzyżona zielona trawa, truskawki, szampan to znaki szczególne londyńskiej imprezy. Dziś jednak o stroju, białym wimbledońskim mundurku. Jak nakazuje tradycja, każdy zawodnik musi wyjść na tenisowy pojedynek w białym, wierzchnim okryciu. Jeśli tego nie zrobi może go spotkać dotkliwa kara - dyskwalifikacja. Ludzie są różni, stroje są różne, jak zatem przełamać sztywne zasady na angielskiej trawie? Czy to w ogóle możliwe? Okazuje się, że z każdej sytuacji można wybrnąć. Byli tacy, którzy swojego dopięli i zapisali się w tenisowej historii na długie lata.

W zasadzie trudno ocenić, czy ktoś, kto wyjdzie na pojedynek w stroju innym niż biały robi coś złego, moim zdaniem nie. Jednak tradycja pozostaje tradycją. To dokładnie tak, jak każdy z nas założyłby garnitur lub przynajmniej koszulę na rozmowę kwalifikacyjną, tak tam obowiązują inne, powszechnie znane reguły. W zeszłym tygodniu pomyślałem: (...) co kraj, to obyczaj, podczas przyglądania się strojom "władz" turnieju w Katarze, a konkretniej, białym togom szejków, czy też czarnej todze tamtejszej szejkini. Wniosek jest jeden, nie można od razu skreślić panujących gdzieś zasad, nawet jeśli dotyczą czegoś tak indywidualnego jak strój, bowiem zdecydowana większość uważa to za plus, wcale nie traktując tego, jako przejaw starej tradycji, ale jako dodatkowy wyznacznik rangi wimbledońskiego turnieju, coś bez czego trudno byłoby się obyć.

W każdym razie zawsze znajdą się tacy, którzy szukają metody, jak obejść pewne reguły i dobrze, wtedy poza tenisem, który jest tam najważniejszy, można w kilku zdaniach skomentować także inne aspekty tenisowego widowiska.

Ktoś Was zapyta co kojarzy się Wam z balem studniówkowym? Na pewno znajdzie się osoba, kto wspomni o czerwonym, nazwijmy to kulturalnie okryciu niewierzchnim. Mecz to nie studniówka, a już na pewno wimbledoński mecz, jednak Tatiana Golovin zdecydowała się na odważny krok. W 2007 roku, a więc w czasie, kiedy już bardzo pilnie śledziłem poczynania na światowych kortach, pod lśniąco białą, schludną sukienką ukryła... krwistoczerwoną bieliznę, która wywołała u zgromadzonej publiczności mieszane uczucia.

Nawiązując do tego incydentu, nie mogę nie wspomnieć o późniejszych wydarzeniach, bliskich temu z angielskiej trawy. Venus Williams zaszokowała szerokie grono ludzi, przyodziewając bieliznę bardzo zbliżoną do koloru jej skóry, co z daleka, mówiąc łagodnie, budziło spore wątpliwości. Dość o bieliźnie, wróćmy do tematu. Skoro wspomniałem już o Amerykance, powiem jeszcze o dość imponującej kreacji, którą zaprezentowała światu w 2011 roku na londyńskiej trawie. Strój zawierał w sobie sporo złotych elementów, jednak z daleka dość niezauważalnych, natomiast należy go zaszufladkować do grupy tych najbardziej niekonwencjonalnych. 


Cofnijmy się do przełomu lat 80 i 90 ubiegłego stulecia, w którym doszło do niecodziennej sytuacji, za sprawą Andre Agassiego, który opuścił kilka Wimbledonów, w związku z niechęcią dostosowania się do panującej tam białej mody. W kolejnej edycji pojawił się w stroju, który daleko odbiegał od przyjętych norm, znaczącą jego część zajmowały zielone pasy, a wyraz protestu był w nim łatwo zauważalny.

Choć strojów o kolorystyce tak bardzo różniącej się od przyjętych reguł było niewiele, niekiedy zdarzało się, że i te białe wzbudzały nie mniejsze kontrowersje, za sprawą swojego kształtu czy też zastosowanego materiału. Zapewne mało kto wie coś więcej o Suzanne Lenglen, choć wielu kibiców tenisa niejednokrotnie o niej słyszało. Za sprawą wielkoszlemowego French Open, gdzie jeden z kortów został nazwany na cześć wybitnej tenisistki, która grała w tenisa tuż po pierwszej wojnie światowej i była w zasadzie jedną z pierwszych tak znanych kobiecych gwiazd sportowych. Niejednokrotnie 
występowała na światowych kortach w stroju, powiedzielibyśmy dziś - baletnicy.

Jak widać, na te najdziwniejsze stroje pozwalali sobie dość często ci najlepsi z najlepszych tenisistów, czy byli na specjalnych prawach? Uważam, że nie. Poprę to przykładem, którego napotkałem śledząc dokumentacje fotograficzną Wimbledonu. Zapewne nielicznym z czytających jest znana postać Anne White, nie mówiąc już o szczegółach jej kariery zawodniczej. Zapisała się ona w głowach londyńskiej publiczności właśnie za sprawą nietypowego ubioru. Wystąpiła na jednym z głównych kortów w białym błyszczącym kombinezonie. Mecz pierwszej rundy przegrała, jednak jak sądzę, sama po dziś dzień dobrze to wspomina. Nie mówiąc już o pozostałym gronie wiernych kibiców londyńskiej imprezy, którzy zapewne zapamiętają na długo kontrowersyjną Amerykankę.

Ciężko jednoznacznie ocenić wybory, których dokonali wspomniani przeze mnie zawodnicy, jednak z mojej perspektywy bardzo dobrze się stało, że znaleźli się tacy, którzy pokazali coś innego, często wyjątek od reguły, skłania do myślenia, że sama zasada jest dobra. Czy na innych tenisowych turniejach zdarzają się podobne sytuacje? Zdecydowanie tak, nie zapominajmy o Amerykance Mattek-Sands, która niejednokrotnie szokowała swoimi strojami, np. poprzez zakładanie getrów czy też występowanie w kowbojskim stroju. Warto czasami spojrzeć na sportowe widowisko z nieco innej perspektywy, a ci pozytywnie nakręceni zdecydowanie nam to ułatwiają.

21 lutego 2013

Nieszczery challenge

Czy system sprawdzający miejsce odbicia piłki od podłoża jest bezbłędny? Na jakiej zasadzie funkcjonuje i dlaczego jest tak kosztowny? Dlaczego powstaje wokół niego tak wiele kontrowersji? Czas poznać od podszewki system Hawk-eye, w Polsce zwany często sokolim okiem.

Początki dyskusji na temat wprowadzenia elektronicznych mechanizmów, ułatwiających poprawne sędziowanie i niwelujących niedoskonałą percepcję ludzkiego oka, datują się na późne lata 90-te ubiegłego stulecia. Mówiono, że sport powinien być czysty, sędziowanie możliwie sprawiedliwe, a więc dlaczego nie wspomóc go rozwijającą się branżą elektrotechniczną, która z roku na rok, a niekiedy nawet częściej, wprowadza coraz to dokładniejsze i bardziej precyzyjne urządzenia. Zajęły badaczom niemal dwa lata przygotowania systemu na tyle skutecznego, by mógł pomóc w dokonywaniu sędziowskich decyzji. Tak też się stało - komputer wkroczył do gry.

Rok 2001 był niewątpliwie przełomowym w tej sprawie. Wtedy to po raz pierwszy w profesjonalnym sporcie, na wysokich rangą zawodach zastosowano sokole oko. Ktoś zapyta, który turniej z tenisowego cyklu jako pierwszy miał możliwość wykorzystania dobrodziejstw nowej cywilizacji? Otóż odpowiedź brzmi żaden. Pierwszą dyscypliną sportową "zaszczyconą" systemem sprawdzającym był krykiet.

Nie musieliśmy długo czekać, aby podobna technologia pojawiła się także w tenisie ziemnym. Podpatrzono, wprowadzono poprawki i tak w 2002 roku w rozgrywkach Davis Cup, Hawk-eye zaczął raczkować w tenisowym świecie. Jeżeli mówimy o pierwszych turniejach, które pokusiły się o system sprawdzający, należy wspomnieć o turnieju w Miami, natomiast w Wielkim Szlemie w 2003 roku zaczęto wykorzystywać go w Australian Open.

Miało być o kontrowersjach, a jest o historii, do rzeczy!

Zanim omówię, co w systemie sprawdzającym wzbudza wątpliwości i pobudza do dyskusji, przedstawię pewne grafiki.



Czy wszystkie przedstawione sytuacje, osądzające piłkę jako dobrą, są rzeczywiście słuszne i niepodważalne? Okazuję się że nie. Hawk-eye popełnia błędy, co prawda nie są one znaczącego kalibru, jednakże ślady najbardziej sporne, niekiedy mogą obnażać niedoskonałości systemu. Dlaczego tak się dzieje?

Kiedy system rozstrzygający pojawiał się na tenisowych arenach, działał on w oparciu o 6 kamer, zlokalizowanych wysoko nad powierzchnią kortu, które wykonywały do 500 zdjęć na sekundę, na podstawie fotografii z niezależnych, ale odpowiednio zlokalizowanych urządzeń, system generował dane położenie piłki. Na podstawie jej wymiarów i właściwości fizycznych (podatność na odkształcenia) ustalał miejsce w jakim piłka ślizgała się po powierzchni - w ten sposób powstawał ślad. Jakie zmiany zeszły dziś w systemie sprawdzającym? Obecnie używanych jest więcej kamer, wykonujących bardziej dokładne obrazy, w związku z czym system dokonuje bardziej precyzyjnych obliczeń. Jednak gdy piłka leci z bardzo dużą prędkością (czyt. >200km/h), mimo dużej ilości klatek na sekundę, obraz nie jest dostatecznie płynny, by praktycznie bezbłędnie generować miejsce styku piłki z ziemią. Błąd pomiarowy wynosi do 3,6mm. Stąd zdarzające się dyskusje, po rozstrzygającym i niepodważalnym rezultacie systemu wydają się być słusznymi w niektórych skrajnych sytuacjach.

Przyjrzyjmy się po raz kolejny zaprezentowanej grafice, niekiedy zauważamy, że ślad jest nienaturalnie rozciągnięty. Biorąc poprawkę na poślizg piłki na podłożu, otrzymujemy mimo wszystko obraz nie do końca zgodny z rzeczywistością. Z tą wiedzą, wydają mi się nieuzasadnione głosy publiczności, skandującej czy buczącej na zawodnika, który odważył się podważyć decyzję sokolego oka.

Pomimo tego, iż Hawk-eye nie jest systemem bezbłędnym, jego rola w tenisowym sędziowaniu jest znaczna i niewątpliwie przyczynił się on do wyeliminowania znacznej ilości błędów. Bądź co bądź, nawet najbardziej wprawny obserwator nie jest w stanie obserwować piłki dokładniej niż wyspecjalizowane kamery zawieszone nad tenisowym kortem. Mam nadzieję, że w miarę postępu technicznego, nawet te najbardziej skrajne ślady, nie będą wzbudzały wątpliwości co do słuszności podjętej decyzji.

18 lutego 2013

Urszula Radwańska w turnieju głównym w Dubaju!

Urszula Radwańska bardzo udanie zaprezentowała się w kwalifikacjach turnieju na twardych kortach w Dubaju. Polka przebrnęła trzy rundy i tym samym awansowała do głównej drabinki turniejowej, dołączyła do starszej siostry Agnieszki.

Turniej w Dubaju jest w tym roku wyjątkowo mocno obsadzony, a wystąpią w nim między innymi: Agnieszka Radwańska, Victoria Azarenka, Serena Williams czy Angelique Kerber.

Wyniki pojedynków Urszuli w kwalifikacjach:

1 runda: Radwańska - Amanmuradova 7:5 6:3
2 runda: Radwańska - Beygelzimer 6:2 4:6 6:3
3 runda: Radwańska - Nara 6:3 6:3

Ile jest sióstr Williams?

Któż nie zna Amerykańskich tenisistek Sereny i Venus Williams. Nie trzeba interesować się tenisem by usłyszeć o ich niezwykłych sukcesach na przestrzeni ostatniej dekady. Sam tylko Wimbledon Amerykanki wygrały w singlu wspólnie bagatela... 10 razy. Każda z nich wygrała niemal 50 turniejów z cyklu WTA Tour (Serena 47, Venus 44). Są córkami Oracene Price i Richarda Williamsa. Którzy do aż po dziś dzień widnieją w tenisowych informatorach jako trenerzy i opiekunowie sióstr odczas zawodów.

Czy jednak Serena i Venus to ich jedyne córki? Nie!

Serena i Venus mają jeszcze 2 siostry. W sumie jest ich 4. Amerykanki miały jeszcze przyrodnią siostrę Yetunde, która zginęła w tragicznych okolicznościach. Została postrzelona w ulicznej strzelaninie, krótko po tym zdarzeniu zmarła w szpitalu.

Strach pomyśleć co działo by się w kobiecym tenisie gdyby wszystkie siostry Williams uczestniczyły w profesjonalnych rozgrywkach :). Dominacja byłaby zapewne jeszcze większa.

Chcielibyście aby w profesjonalnych rozgrywkach grały wszystkie z sióstr?

Co łączy Svetę Kuznetsovą z Andreyem Kuznetsovem?

Każdy fan sportu, a w szczególności tenisa zna zapewne utytułowaną tenisistkę rosyjską Svetlanę Kuznetsova. Rosjanka dwukrotnie sięgała po zwycięstwo w turniejach tenisowych zaliczanych do Wielkiego szlema, a było to w 2004 roku w nowojorskim US Open oraz w 2009 roku w paryskim French Open. Svetlana pochodzi z bardzo usportowionej rodziny. Jej ojciec trenuje wielu uznanych na całym świecie kolarzy, medalistów olimpijskich, trenował także matkę Kuznetsovej, która to jest 6-krotną mistrzynią świata i 20-krotną rekordzistką świata w tej właśnie dyscyplinie. Brat Svetlany także osiągał sukcesy na międzynarodowej arenie kolarskiej. Swetlana nie poszła jednak w ślady rodziców i zdecydowała się postawić na tenis, w którym także osiągnęła bardzo wiele.

Sympatykom tenisa nie jest zapewne obce również nazwisko młodego, utalentowanego 22-letniego rosyjskiego tenisisty Andreya Kuznetsova, który to wywalczył w swojej juniorskiej karierze zwycięstwo na kortach Wimbledonu.

Co jednak łączy Svetlanę i Andreya? Okazuje się, że w zasadzie nic! Zbieżność nazwisk jest tutaj niebywała, jednak więzy krwi między nimi nie występują. W życiu prywatnym znają się oni jednak całkiem dobrze, za sprawą reprezentowania swojego kraju na arenie międzynarodowej. 

A czy Wy zastanawialiścię się kiedyś czy coś ich łączy?

Steffi Graf

Steffi Graf, właściwie Stefanie Maria Graf urodziła się 14 czerwca 1969 roku w niemieckim Mannheim, występująca na światowych kortach od 1982 do 1999 roku. jedna z najwybitniejszych zawodniczek w historii tej dyscypliny. Prywatnie żona Andre Agassiego, mają wspólnie dwójkę dzieci.