O konfliktach i przepychankach

Co za tym stoi? Sportowa złość, wywołana chwilową zwyżką adrenaliny czy może inne, bardziej prywatne uprzedzenia?

Wimbledon nie całkiem biały

Jak nakazuje tradycja, każdy zawodnik musi wyjść na tenisowy pojedynek w białym, wierzchnim okryciu. Jeśli tego nie zrobi może go spotkać dotkliwa kara - dyskwalifikacja. Ludzie są różni, stroje są różne, jak zatem przełamać sztywne zasady na angielskiej trawie?

Ile jest sióstr Williams?

Któż nie zna Amerykańskich tenisistek Sereny i Venus Williams. Czy są tylko dwie?

Co łączy Svetę Kuznetsovą z Andreyem Kuznetsovem?

Każdy fan sportu, a w szczególności tenisa zna zapewne utytułowaną tenisistkę rosyjską Svetlanę Kuznetsova. Czy łączy ją coś z młodym utalentowanym rosyjskim tenisistą, mistrzem juniorskiego Wimbledonu?

Nieszczery challenge

Czy system sprawdzający miejsce odbicia piłki od podłoża jest bezbłędny? Na jakiej zasadzie funkcjonuje i dlaczego jest tak kosztowny? Dlaczego powstaje wokół niego tak wiele kontrowersji?

1 marca 2013

O konfliktach i przepychankach

Nie od dzisiaj wiadomo, że w światowym sporcie najważniejsza jest rywalizacja, a skoro współzawodnictwo odgrywa tak ważną rolę, to muszą pojawić się dodatkowe "pozakortowe" spory. W tej kategorii prym wiodą panie. Niejednokrotnie jesteśmy świadkami konferencyjnych sprzeczek, docinek, mniej lub bardziej odważnych opinii wypowiadanych przez dane zawodniczki. Co za tym stoi? Sportowa złość, wywołana chwilową zwyżką adrenaliny czy może inne, bardziej prywatne uprzedzenia? Nie wiadomo. Spróbuję się jednak sprawie przyjrzeć trochę dokładniej. Może poznamy kulisy tenisowych sporów.

Czy Maria Sharapova lubi Victorię Azarenkę? Dla dość regularnie i uważnie śledzących poczynania w kobiecym tenisie, staje się jasnym, że wymienione panie nie są nastawione wobec siebie szczególnie przyjacielsko. Cofnijmy się w czasie do ubiegłorocznego turnieju na kortach ziemnych w Stuttgarcie, notabene wyjątkowo mocno obsadzonego, w którym w półfinale wzięły udział cztery, wówczas najwyżej sklasyfikowane w rankingu WTA tenisistki. Finał był emocjonujący, choć dość krótki, a batalię toczyły wspomniane wcześniej Rosjanka i Białorusinka. Raz za razem słychać było świst mocno uderzanych piłek zza końcowej linii, któremu towarzyszył charakterystyczny metaliczny dźwięk rakiety, a które kwitowane były solidnymi odgłosami wydawanymi przez obie zainteresowane, ba - bardziej niż solidnymi, niemal potężnymi. Po zakończonym kolejnym gemie, kierując się do własnych stanowisk, tenisistki soczyście pchnęły się bark za bark, w żadnym razie nie mając zamiaru ustąpić drugiej pierwszeństwa. Punkt po punkcie atmosfera stawała się coraz gorętsza, a po każdym wygranym punkcie mogliśmy usłyszeć coraz to donośniejsze CAMON! - szczególnie podkreślające gest triumfu. Po zakończonym spotkaniu, na konferencji prasowej, żadna z zawodniczek, co zapewne nie dziwi, nie wypowiedziała się o rywalce w złym tonie. To dla mnie dość intrygujące. czy sytuacja na korcie, w ferworze walki jest dla nich na tyle niekontrolowana, że gdy emocje opadną, drastycznie się uspokaja? Nie sądzę, aczkolwiek rozumiem fakt nie roztrząsania, bądź co bądź, niepotrzebnych animozji.


Kiedy słynna francuska tenisistka Amelie Mauresmo zakończyła karierę, na tenisowe salony powróciła dyskusja, o której głośno było przez ostatnie 10 lat, licząc od momentu zakończenia kariery, a która swój moment kulminacyjny miała u schyłku XX wieku. W sprawę zaangażowane były inne znane postaci światowego tenisa - Martina Hingis oraz Lindsay Davenport. Francuzka jest moim zdaniem intrygującym przykładem waleczności na korcie, za sprawą tego, że pierwszy wielkoszlemowy turniej wygrała dopiero po 13 latach profesjonalnych rozgrywek. Sama dyskusja nie była związana z tym wydarzeniem. Konflikt został zapoczątkowany po przegranym meczu półfinałowym Australian Open przez Davenport (1999 rok, wówczas Amerykanka była jedną z najlepszych tenisistek światowego touru, w rankingu WTA zajmowała pierwszą lokatę). Uległa ona właśnie Francuzce, która notabene przedarła się do turnieju głównego przez trzy rundy kwalifikacji. Po pożegnaniu się z turniejem, Lindsay wypowiedziała się o Mauresmo oraz okolicznościach porażki: 

"Podczas meczu niejednokrotnie wydawało mi się, że gram z mężczyzną, Ona odbija piłkę zadziwiająco mocno, tak się w tenisie kobiecym nie gra".

Tymi słowami mówiła Amerykanka, sugerując dodatkowo, że siła  Francuzki wynikać może nie tylko z dobrych i ciężkich treningów, ale także z przyjmowania niedozwolonych środków. Mimo wszystko słowa Davenport nie były wypowiadane w kontekście warunków fizycznych Mauresmo, której nie ustępowały pod tym względem choćby siostry Williams czy Mary Pierce, a zahaczały także o seksualność młodej zawodniczki, którą część osób zapamiętało, bo publicznie przyznała, że kocha inne kobiety. Przed finałowym spotkaniem ostre słowa padły także z ust Hingis:

"Mauresmo pojawiła się w Australii z dziewczyną, myślę, że jest w połowie mężczyzną".

Podobnych zawodniczek o odmiennej seksualności było wcześniej więcej, również takie sławy jak Martina Navratilova, czy wreszcie jedna z założycielek organizacji WTA - Billie Jean King, nie sądzę by miało to wpływ na ich predyspozycje ruchowe czy siłę, szczególnie, że wcale nie należały do tych najsilniejszych, najbardziej umięśnionych postaci kobiecego tenisa.


Powracając do czasów nam obecnych i wchodząc do granic naszego kraju, zwróćmy uwagę na polską tenisową dumę - Agnieszkę Radwańską. Jeżeli mowa o konfliktach Agnieszki z innymi zawodniczkami WTA Touru, muszę powrócić do wcześniej wspomnianych Sharapovej i Azarenki, a szczególną uwagę zwrócę na dwa wydarzenia z ubiegłego sezonu. Ponad rok wstecz, w jednym z turniejów, Białorusinka niefortunnie stanęła na korcie i poczuła dotkliwy ból w nodze, a konkretniej w kostce. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że kontynuując mecz Victoria pomiędzy wymianami chodziła bardzo wolnym tempem, wyraźnie przy tym utykając, zwracała dodatkową uwagę publiczności na swoją dolegliwość. Kiedy rozpoczynała się kolejna batalia o punkt, Azarenka błyskawicznie 'zapominała" o urazie i poruszała się po korcie z niczym nienaruszoną zwinnością i łatwością, zdobywała kolejne gemy a sytuacja w przerwach ponownie się powtarzała. Po tym spotkaniu relacje między zawodniczkami uległy bezwzględnemu pogorszeniu, a Polka na konferencji prasowej powiedziała, że straciła wobec Białorusinki szacunek, w związku z zaistniałą sytuacją.

Pojedynki Marii Sharapovej z Agnieszką Radwańską budzą sporo emocji wśród kibiców, myślę, że ma w tym swój udział sensacyjna porażka Rosjanki w trzeciej rundzie wielkoszlemowego US Open w 2007 roku, a którą za wszelką cenę stara się zrekompensować w kolejnych spotkaniach. Ta sztuka udawała się urodzonej w rosyjskim Niaganiu, a obecnie zamieszkującej Stany Zjednoczone Sharapovej. Każda seria ma jednak swój koniec, tak też było tym razem, kiedy to w finałowym spotkaniu wielkiego turnieju w Miami, Polka pokazała swoją wyższość, zdobywając swój kolejny, chyba najważniejszy tytuł w karierze. Sharapova szczególnie nie lubi stylu gry Radwańskiej, która to niejednokrotnie podbija 5-6 bardzo dobrze plasowanych, mocnych uderzeń, aż w końcu rywalka popełnia błąd, nadmiernie ryzykując. Tak też było w Miami. Okazja do rewanżu pojawiła się w kończącym sezon turnieju mistrzyń w Istambule. Po jednej z niebywale emocjonujących wymian, w której Polka dokonywała cudów w obronie, Rosjanka kończąc wreszcie punkt, krzyczała pełnym głosem na drugą stronę siatki: "Run! Run!" co znaczy "Biegaj! Biegaj!", chcąc szczególnie uświadomić Radwańskiej swoją wyższość i siłę jej własnego, agresywnego stylu gry. Po meczu tłumaczyła, że nie do końca kontrolowała emocje, które towarzyszyły jej podczas gry.

Tenisowe sprzeczki, mniej lub bardziej ostre, nadają rozgrywką pewnych dodatkowych emocji - zarówno tych złych jak i tych dobrych. Trudno ocenić czy zawodniczki za tego typu zachowanie powinny otrzymywać jakąś karę. Sądzę, że pomimo wszystko nie. Takie zachowanie często podkreśla napięcie, jakie towarzyszy rozgrywanym meczom na światowych arenach, ma swoje wady i zalety, jednak ocenę takich zajść pozostawiam w gestii każdego z Was.