22 lutego 2013

Wimbledon nie całkiem biały

Niewątpliwie w historii turniejów tenisowych, jednym z najważniejszych wydarzeń, o ile nie najważniejszym, jest Wimbledon. Tak było, jest i zapewne będzie jeszcze przez długie lata. Króciutko przystrzyżona zielona trawa, truskawki, szampan to znaki szczególne londyńskiej imprezy. Dziś jednak o stroju, białym wimbledońskim mundurku. Jak nakazuje tradycja, każdy zawodnik musi wyjść na tenisowy pojedynek w białym, wierzchnim okryciu. Jeśli tego nie zrobi może go spotkać dotkliwa kara - dyskwalifikacja. Ludzie są różni, stroje są różne, jak zatem przełamać sztywne zasady na angielskiej trawie? Czy to w ogóle możliwe? Okazuje się, że z każdej sytuacji można wybrnąć. Byli tacy, którzy swojego dopięli i zapisali się w tenisowej historii na długie lata.

W zasadzie trudno ocenić, czy ktoś, kto wyjdzie na pojedynek w stroju innym niż biały robi coś złego, moim zdaniem nie. Jednak tradycja pozostaje tradycją. To dokładnie tak, jak każdy z nas założyłby garnitur lub przynajmniej koszulę na rozmowę kwalifikacyjną, tak tam obowiązują inne, powszechnie znane reguły. W zeszłym tygodniu pomyślałem: (...) co kraj, to obyczaj, podczas przyglądania się strojom "władz" turnieju w Katarze, a konkretniej, białym togom szejków, czy też czarnej todze tamtejszej szejkini. Wniosek jest jeden, nie można od razu skreślić panujących gdzieś zasad, nawet jeśli dotyczą czegoś tak indywidualnego jak strój, bowiem zdecydowana większość uważa to za plus, wcale nie traktując tego, jako przejaw starej tradycji, ale jako dodatkowy wyznacznik rangi wimbledońskiego turnieju, coś bez czego trudno byłoby się obyć.

W każdym razie zawsze znajdą się tacy, którzy szukają metody, jak obejść pewne reguły i dobrze, wtedy poza tenisem, który jest tam najważniejszy, można w kilku zdaniach skomentować także inne aspekty tenisowego widowiska.

Ktoś Was zapyta co kojarzy się Wam z balem studniówkowym? Na pewno znajdzie się osoba, kto wspomni o czerwonym, nazwijmy to kulturalnie okryciu niewierzchnim. Mecz to nie studniówka, a już na pewno wimbledoński mecz, jednak Tatiana Golovin zdecydowała się na odważny krok. W 2007 roku, a więc w czasie, kiedy już bardzo pilnie śledziłem poczynania na światowych kortach, pod lśniąco białą, schludną sukienką ukryła... krwistoczerwoną bieliznę, która wywołała u zgromadzonej publiczności mieszane uczucia.

Nawiązując do tego incydentu, nie mogę nie wspomnieć o późniejszych wydarzeniach, bliskich temu z angielskiej trawy. Venus Williams zaszokowała szerokie grono ludzi, przyodziewając bieliznę bardzo zbliżoną do koloru jej skóry, co z daleka, mówiąc łagodnie, budziło spore wątpliwości. Dość o bieliźnie, wróćmy do tematu. Skoro wspomniałem już o Amerykance, powiem jeszcze o dość imponującej kreacji, którą zaprezentowała światu w 2011 roku na londyńskiej trawie. Strój zawierał w sobie sporo złotych elementów, jednak z daleka dość niezauważalnych, natomiast należy go zaszufladkować do grupy tych najbardziej niekonwencjonalnych. 


Cofnijmy się do przełomu lat 80 i 90 ubiegłego stulecia, w którym doszło do niecodziennej sytuacji, za sprawą Andre Agassiego, który opuścił kilka Wimbledonów, w związku z niechęcią dostosowania się do panującej tam białej mody. W kolejnej edycji pojawił się w stroju, który daleko odbiegał od przyjętych norm, znaczącą jego część zajmowały zielone pasy, a wyraz protestu był w nim łatwo zauważalny.

Choć strojów o kolorystyce tak bardzo różniącej się od przyjętych reguł było niewiele, niekiedy zdarzało się, że i te białe wzbudzały nie mniejsze kontrowersje, za sprawą swojego kształtu czy też zastosowanego materiału. Zapewne mało kto wie coś więcej o Suzanne Lenglen, choć wielu kibiców tenisa niejednokrotnie o niej słyszało. Za sprawą wielkoszlemowego French Open, gdzie jeden z kortów został nazwany na cześć wybitnej tenisistki, która grała w tenisa tuż po pierwszej wojnie światowej i była w zasadzie jedną z pierwszych tak znanych kobiecych gwiazd sportowych. Niejednokrotnie 
występowała na światowych kortach w stroju, powiedzielibyśmy dziś - baletnicy.

Jak widać, na te najdziwniejsze stroje pozwalali sobie dość często ci najlepsi z najlepszych tenisistów, czy byli na specjalnych prawach? Uważam, że nie. Poprę to przykładem, którego napotkałem śledząc dokumentacje fotograficzną Wimbledonu. Zapewne nielicznym z czytających jest znana postać Anne White, nie mówiąc już o szczegółach jej kariery zawodniczej. Zapisała się ona w głowach londyńskiej publiczności właśnie za sprawą nietypowego ubioru. Wystąpiła na jednym z głównych kortów w białym błyszczącym kombinezonie. Mecz pierwszej rundy przegrała, jednak jak sądzę, sama po dziś dzień dobrze to wspomina. Nie mówiąc już o pozostałym gronie wiernych kibiców londyńskiej imprezy, którzy zapewne zapamiętają na długo kontrowersyjną Amerykankę.

Ciężko jednoznacznie ocenić wybory, których dokonali wspomniani przeze mnie zawodnicy, jednak z mojej perspektywy bardzo dobrze się stało, że znaleźli się tacy, którzy pokazali coś innego, często wyjątek od reguły, skłania do myślenia, że sama zasada jest dobra. Czy na innych tenisowych turniejach zdarzają się podobne sytuacje? Zdecydowanie tak, nie zapominajmy o Amerykance Mattek-Sands, która niejednokrotnie szokowała swoimi strojami, np. poprzez zakładanie getrów czy też występowanie w kowbojskim stroju. Warto czasami spojrzeć na sportowe widowisko z nieco innej perspektywy, a ci pozytywnie nakręceni zdecydowanie nam to ułatwiają.

1 komentarz:

  1. Chciałbym Wam polecić sprawdzić stronę https://ssttenis.pl , na której znajdziecie ofertę nowoczesnej i profesjonalnej szkoły nauki gry w tenisa. Jeżeli jesteście zainteresowani ich ofertą, to wszystkie informacje o niej oraz kontakt znajdziecie na stronie.

    OdpowiedzUsuń